piątek, 25 stycznia 2013

   Piątkowe wieczory mają to do siebie, że nie chce się człowiekowi wywiązywać z obowiązków. Piątki służą raczej spotkaniom towarzyskim. I przyjemnościom. A czy istnieje coś przyjemniejszego od połączenia grzańca i sernika? Na dodatek w doborowym towarzystwie?
I dziekuję Ali za pomoc w kuchni. Chyba pierwszy raz ktoś dostąpił tego zaszczytu. I Żanecie za pomoc w jedzeniu. O. ;)

  Żurawina w serniku nadaje ciekawy, kwaskowaty posmak, który przełamuje słodycz ciasta. Dodatek kaszy manny sprawia, że ciasto pięknie puchnie i zbyt mocno nie opada.


Sernik z żurawiną

Składniki:
na spód:
szklanka mąki,
jedno jajko,
1/3 kostki masła,
1/4 szklanki cukru,
łyżeczka proszu do pieczenia.
masa serowa:
0,5 kg trzykrotnie zmielonego twarogu,
1 opakowanie budyniu waniliowego,
1 cukier waniliowy,
2 łyżki maszy mannej,
czubata łyżeczka proszku do pieczenia,
1/4 szklanki cukru,
1/3 szklanki mrożonych żurawin,
3 jajka,
2 łyżki mąki pszennej.

1. Składniki na spód zagnieść.
2. Oddzielić białka od żółtek. Do żółtek dodać: twaróg, cukier, cukier waniliowy, kaszę, budyń, proszek do pieczenia i mąkę. Wymieszać dokładnie.
3. Białka ubić na sztywno. Delikatnie połączyć z masą serową.
4. Formę na tartę albo małe foremki na muffinki wyłożyć ciastem kruchym do 1/5 wysokości. Podpiec ok. 7 minut w 190 stopniach.
5. Na podpieczone ciasto wykładać żurawinę obtoczoną w cukrze. A na to masę serową. Piec ok. 20 minut  w 180/190 stopniach.
Smacznego!



A do ciasta polecam grzaniec z tego przepisu. Dostałam paczkę od Teekanne z 6 opakowaniami herbat w nowych smakach. Wszystkie kuszą aromatem. Zapowiada się intensywnie pachnąca współpraca.
A jako bazę do grzańca wykorzystałam napar z Teekanne "Ginger & Lemon", który wspaniale połączył się ze smakiem przypraw korzennych i wina.



A przepis na sernik dołączam do akcji:



wtorek, 22 stycznia 2013

    Soczewiaki to tradycyjna potrawa Suwalszczyzny. Kształtem przypominająca paszteciki. Niegdyś był to przysmak biedaków, bo do ich wykonania wystarczały ziemniaki, garść soczewicy i cebula. Patrząc na obecne ceny soczewicy, aż trudno uwierzyć, że kiedyś odżywiały się nią ubożsi.
   Do przyrządzenia soczewiaków potrzeba trochę cierpliwości i czasu, dlatego danie to serwowano w niedzielę, gdy gospodyni miała mniej roboty w domu. Do pracy wykorzystywano także mężczyzn, do nich należało ubicie tłuczkiem ziemniaków na ciągnącą się miazgę. Na szczęście dziś wystarczy maszyna do mielenia mięsa. ;)
  Według oryginalnego przepisu, soczewiaki wypiekało się w piecu chlebowym. Soczewiaki przyrządzone według tradycyjnych receptur można zjeść jeszcze w okolicach Sejn i Suwałk. Wpisane są na listę wyrobów lokalnych.


Tradycyjne soczewiaki 
Składniki na 4 porcje:
1 kg mączystych ziemniaków,
1 jajko,
1 duża cebula,
pół szklanki soczewicy (najlepiej zielonej),
gruby plaster boczku (najlepiej wędzonego),
ze 3-4 łyżki mąki pszennej,
sporo soli i pieprzu,
olej.

1. Soczewicę namoczyć na noc.
2. Ziemniaki ugotować w mundurkach. Soczewicę odgotować. Wszystko ostudzić.
3. Ziemniaki obrać. Zmielić w maszynie do mielenią mięsa, albo trzykrotnie ubić tłuczkiem do ziemniaków. Muszą przybrać lekko ciągnącą się konsystecję, jak puree.
4. Do ziemniaków dodać jajko i stopniowo mąkę. Ciasto powinno być elastyczne i zbyt mocno nie przywierać do rąk.
5. Cebulę i boczek pokroić w drobną kostkę. Podsmażyć na oleju. Doprawić solą i pieprzem. Nie żałować zwłaszcza pieprzu, bo soczewica jest dosyć mdła w smaku.
6. W zależności od rodzaju wykorzystanej soczewicy - można ją zmielić albo zostawić w pierwotnym stanie. Dodać ją na patelnię i delikatnie podsmażyć.
7. Z masy ziemniaczanej formować małe placki, na środek dodawać po łyżce farszu i zakleić brzegi. Nadać prostokątny kształt.
8. Piec w 180/190 stopniach przez ok. 40 minut.


Soczewiaki to dosyć pracochłonne danie, ale w gruncie rzeczy jest bardzo proste w wykonaniu. A efekty przepyszne. Równie dobrze smakują odsmażone nastepnego dnia.
Smacznego!

Przepis dołączam do akcji:



niedziela, 20 stycznia 2013

            Do owego specjału kuchni francuskiej podchodziłam jak przysłowiowy pies do jeża. Uwielbiam połączenie wina z mięsem, albo wina i wątróbki. Ale.. no właśnie, w oryginalnym przepisie odrzucał mnie dodatek boczku i długie smażenie na maśle. Boczek pominęłam. Całość gotowałam na domowym bulionie i dodałam pieczoną pietruszkę i marchewkę. Efekt: mniej tłuste danie, ale nadal baaardzo smaczne, mięciutkie i pachnące mięso. A do tego ryż aromatyzowany zieloną herbatą i lampka wina. Niedzielny obiad u bram gastroraju.


Kurczak duszony w winie
Składniki:
0,5 kg różnych części kurczaka (najlepiej takiego wiejskiego, tłustego),
4-5 marchewek,
3 pietruszki,
litr domowego bulionu,
łyżka masła,
sól, pieprz,
łyżeczka suszonego tymianku,
0,5 litra czerwonego, wytrawnego wina,
5-6 pieczarek,
ząbek czosnku,
łyżka koncentratu pomidorowego.

1. Marchewkę i pietruszkę obrać, pokroić w talarki i podpiec w piekarniku przez 10 minut w 200 stopniach.
2. Mięso poporcjować, oczyścić. Natrzeć solą, pieprzem i czosnkiem. Smażyć na maśle, na rumiano. Przełożyć do garnka razem z masłem, na ktorym się smażył.
3. Mięso zalać bulionem i winem. Dodać suszony tymianek, pieczone warzywa i przecier. Dusić na wolnym ogniu pod przykryciem przez ok. 1,5 godziny. Do momentu w którym mięso będzie odchodziło od kości. Ostatnie 15 minut dusić bez przykrycia, aby sos się zredukował.
4. Pieczarki oczyścić, pokroić na plastry. Udusić na odrobinie masła do miękkości. Podawać razem z kurczakiem.
Smacznego!

      W przeciągu tygodnia będę miała nowy aparat, co oznacza nową jakość zdjęć. Koniec z denerwowaniem się na mojego staruszka, którego zepsuty obiektyw gubi ostrość. Kiedyś wydawało mi się, że najważniejszy jest dobry przepis. Ale jak widać, tak to nie działa. Czas na zmiany i nowe wyzwania. ;)
    Akcję ogórkową pora zacząć.  Jestem absolutną fanką ogórków, w każdej formie. Niezależnie od stopnia przetworzenia i rozdrobnienia, poziomu kwasowości i konsystencji - zupa ogórkowa jest moją ulubioną. Inną robi moja mama, inną babcia, jeszcze inną ja. Każda doda coś od siebie. Przepisów jest tyle, ile kucharek. 
    Po raz kolejny zapraszam do akcji. A na dobry początek proponuję moją wersję: z dodatkiem czosnku i chrzanu. 



 Mój sposób na zupę ogórkową
Składniki:
0,5 l bulionu drobiowego,
litrowy słoik ogórków kiszonych
(kiszony czosnek i chrzan również wykorzystam do zupy),
ćwiartka kurczaka, 
1 duża marchewka,
1 pietruszka,
2 ziarenka ziela angielskiego,
3 ziemniaki,
50 ml śmietany 12%,
łyżka siekanego koperku,
sól, pieprz.

1. Mięso oczyścić. Zalać wodą i gotować wywar. Dodać obraną marchewkę i pietruszkę.
2. Wyjąć warzywa i mięso, gdy zmięknie. 
3. W wywarze ugotować obrane i pokrojone w kostkę ziemniaki. Dodać ziele angielskie.
4. Ogórki, chrzan i 2 ząbki czosnku zetrzeć na tarce o grubych oczach. Dodać do zupy (ja dolewam także pół szklanki kwasu z ogórków). Gotować do miękkości.
5. Mięso obrać z kości. Ugotowane warzywa pokroić w kostkę. Dodać wszystko do garnka.
6. Przyprawić. Dolać śmietanę i koperek. Wszystko wymieszać, gotować 1-2 minuty i wyłączyć. 
To chyba moja ulubiona zupa. ;)


sobota, 19 stycznia 2013

       "Dekorowanie potraw" autorstwa Joanny Góźdź i Piotra Syndomana, to niezwykły zbiór pomysłów na efektowne podanie potraw. Znajdziemy tu dekoracje i potrawy o zdumiewającym przekroju tematycznym: od najbanalniejszego ogórka począwszy, a na bento kończąc (bento - popularny w Japonii sposób podawania jedzenia - zazwyczaj przybiera formę bajkowego stwora).

       Szczególną uwagę przykuwa szata edytorska książki. Piękne, całostronnicowe fotografie, zaprezentowane na kartach w formacie zbliżonym do A4 i estetyczny papier - sprawiają, że publikację ogląda się z przyjemnością. Znowu mam zastrzeżenia co do okładki. Miękka niestety nie wróży trwałości książce. A szkoda, bo edytorsko jest piękna. 

      Całość podzielona jest na 2 zasadnicze działy: ozdoby z owoców i ozdoby z warzyw. Ale znajdziemy tu także spis przydatnych narzędzi i pełno porad od autorki. Jednak nie ma się czego obawiać, do wykonania większości ozdób wystarczy mały nóż kuchenny. A każdy sposób przygotowania jest wyjaśniony krok po kroku, z dołączoną relacją fotograficzną. 

    A pomysłów znajdziemy aż 60. Zawarto inspiracje na przeróżne okazje: Walentynki, śniadanie, dla małego niejadka, czy też na przyjęcie. Może warto spróbować czegoś nowego. 
     




J. Góźdź, P. Syndoman: Dekorowanie potraw. Warszawa 2012.
Wydawnictwo Buchmann. 120 stron. [cena od 18 do 22 zł]

KONKURS JUBILEUSZOWY

Kochani!
           Zawarłam na blogu już 55 wpisów, które były wyświetlone ponad 5 500 razy. Dla jednych może to mało, ale dla mnie to znak, że ktoś to czyta i wraca do moich pomysłów. To miłe i motywujące. Zwłaszcza, że w sumie tak porządnie zaczęłam prowadzić tego bloga od listopada. Mam nadzieję, że będziecie do mnie z przyjemnością wracać.

           Z okazji tego małego jubileuszu mam dla Was konkurs. Do wygrania jest właśnie książka - "Dekorowanie potraw". Zasady są proste: w komentarzach albo na mój adres e-mailowy (rockmargot@gmail.com) odpowiadacie na pytanie konkursowe. Macie czas do 5 lutego. Jury w składzie: ja + mój towarzysz życia i chomik, wybierzemy najlepszą odpowiedź. Wyniki opublikuję do 10 lutego.

         Byłoby mi miło, gdybyście polubili mnie na facebooku lub dodali do obserwowanych. Ale najmilej mi będzie, jeśli po prostu będzie tu zaglądać i czytać.

Zadanie konkursowe: 
Jaka jest twoja ulubiona potrawa z kuchni regionalnej? Odpowiedź uzasadnij.
Mogą być to zdjecia, przepisy, wspomnienia. Coś, co się wam najbardziej kojarzy z waszą kuchnią.
Czas trwania konkursu: 19.01. - 05.02.2013.


Powodzenia!

piątek, 18 stycznia 2013

       Czy istnieje coś lepszego na taką pogodę od grzańca? Szczerze wątpię. Poniższy przepis to autorska wizja grzanego piwa. Wyszło przyzwoicie, a na pewno smaczniej niż barowe grzane piwo w mikrofalówce. Przepis nieco kobiecy, bo mało która ze znanych mi kobiet lubi smak jasnego piwa. 
       Z jasnym piwem od razu kojarzą mi się panowie krążący w podlaskich pociągach, oferujący: "piwo jasne, piwo". Charakterystyczny głos obwieszcza mi, że jestem w domu. Chociaż na chwilę obecną jestem rozdarta pomiędzy Toruniem a Suwalszczyzną. A PKP na tym zarabia. ;)


Grzane piwo z miodem i mandarynkami
Składniki na dwa kubki 330ml:
0,5 l. piwa,
0,5 szklanki soku jabłkowego lub pomarańczowego,
2 mandarynki,
łyżka miodu,
4 goździki,
szczypta cynamonu.

1. Sok zagotować z miodem i przyprawami.
2. Dodać wyszorowane i pokrojone w plasterki mandarynki.
3. Dolać piwo i zagrzać, pilnując by się nie zagotowało.
4. Przelać do kubków.

A już jutro konkurs!

czwartek, 17 stycznia 2013

    I znowu mnie dopadł niepohamowany apetyt na cytrusy. Kocham. Uwielbiam. I cierpię. Moje uczulenie nie potrafi zaakceptować mojej miłości do wszystkiego co kwaśne. Da się z tym żyć. Wyobraźcie sobie rybę bez soku z cytryny, grzańca bez pomarańczy, gin bez limonki. Witam w moim świecie, do którego reguł w ogóle się nie stosuję. Mandarynki jem nałogowo przez cały rok. A bez cytryny nie wyobrażam sobie gotowania. I cóż z tego, że przez kolejny tydzień przypominam biedronkę. W końcu urocze zwierzę. ;)
A już skoro przy zwierzętach jeśmy: na przystawkę ryba. Wędzona. I cytrusy. Na krakersach, jak za poprzedniego ustroju. Urok prostoty.


Mini kanapki z łososiem na krakersach
Składniki:
3 plastry wędzonego łososia,
100 g serka naturalnego (drobnomielonego),
starta skórka z całej cytryny,
18 krakersów (użyłam włoskich pełnoziarnistych),
pieprz,
opcjonalnie sól,
kilka cienkich plastrów cytryny, mandarynki, limonki - do dekoracji.

1. Serek wymieszać ze skórką, pieprzem (i solą). 
2. Każdy plaster łososia przekroić wzdłuż na 3 części (aby powstały paseczki do zawijania).
3. Na każdą część łososia, wyłożyć łyżeczkę serka. Zawinąć ruloniki.
4. Każdego krakersa posmarować cienko pozostałym serkiem. Układać na nich łososia i przykryć drugim krakersem.
5. Na wierzchu można ułożyć plastry owoców albo ozdobić serkiem za pomocą szprycownicy.
Udanej zabawy karnawałowej!



Przepis dołączam do akcji:


               Szykuje mi się mały jubileusz blogowy. Zagapiłam się, bo chciałam rozpisać konkurs na 50 wpis i 5 000 wyświetleń. Ale co się odwlecze, to nie uciecze. 55 post będzie wpisem konkursowym (czyli za kilka dni). A jako, że z wykształcenia jestem bibliolożką - nagrodą będzie oczywiście książka. Jaka dokładnie - to póki co - tajemnica. Zatem bądźcie czujni. Zasady będą DZIECINNIE proste. ;)

              Poniewierała mi się w zamrażarce garstka szpinaku, trzeba było ją w końcu wykorzystać. Nie rozumiem oburzenia ludzkości na mrożone warzywa. Stanowczo w zimę wolę mrożonki, niż "świeże" importowane i wyhodowane w szklarni. A bez warzyw w zimę nie potrafię się obejść. Zwłaszcza bez szpinaku, papryki i cebuli. Chociaż ta ostatnia jest twardą zawodniczką i zima jej niestraszna. 


Schabowe rollo, czyli zawijany schab ze szpinakiem i papryką
Składniki:
0,5 kg schabu w jednym kawałki (albo polędwicy czy też karkówki),
ok. 50 g mrożonego szpinaku,
ząbek czosnku,
łyżeczka suszonych płatków papryki (albo suszone pomidory w płatkach),
pół łyż. czubrycy,
sól,
kolorowy pieprz,
duża szczypta suszonego tymianku,
łyżka oliwy.

1. Czosnek posiekać. Pieprz rozetrzeć w moździerzu. Szpinak rozmrozić, smażyć na oliwie. Dodać czosnek, pieprz, sól, czubrycę i płatki papryki. Dolać pół szklanki wody. Dusić do momentu całkowitego wyparowania wody.
2. Mięso nacinać w koło, by uzyskać jak najdłuższy kawałek mięsa. Następnie oprószyć solą i wyłożyć na nie masę szpinakową.

3. Schab zawinąć w rulon. Obwiązać nitką, żeby zachował swój kształt. Obsmażyć z każdej strony i  wyłożyć na blaszkę. 
4. Piec 45 minut w 200 stopniach. 
Do schabu przygotowałam polentę, według umieszczanego wcześniej przepisu.



Smacznego!

A przepis dołączam do akcji:

środa, 16 stycznia 2013

      Chyba każdego dopada czasami dzień legata (tak się w moich stronach mówi na lenia, ot ciekawostka). Wszelkie gotowanie, nauka, sprzątanie i inne zajęcia domowe - mogłyby po prostu nie istnieć. Ale jeść coś trzeba. W takie dni z pomocą przychodzą przepisy na dania jednogarnkowe, zapiekanki i pieczenie w rękawie. Marynujemy mięso, obieramy warzywa i wrzucamy wszystko do folii. A po trzech kwadransach -> obiad gotowy. Bez brudzenia garnków, nadmiernej pracy i zużycia energii. Każdy w końcu ma prawo do lenistwa. ;)


Tymiankowy kurczak pieczony z warzywami
Składniki:
w trakcie pieczenia
2 pałki kurczaka,
pół czerwonej papryki,
1 duża marchewka,
2 łodygi selera naciowego,
5-6 ziemniaków,
pół łyżeczki suszonych płatków pomidorów,
ząbek czosnku,
po pół łyżeczki suszonego tymianku i czubrycy,
kilka ziarenek kolorowego pieprzu,
pół łyżeczki słodkiej papryki,
1/3 łyż. soli druboziarnistej,
łyżeczka oliwy,
rękaw do pieczenia.


1. Wszystkie zioła i przyprawy wsypujemy do miski. Rozcieramy z oliwą na pastę i smarujemy nią kurczaka.
Przyprawione mięso chowamy do lodówki na 2 godziny, albo do zamrażarki na 0,5 godziny.
2. Warzywa obieramy, kroimy na dowolne kawałki. Czosnek nacinamy.
3. Mięso i warzywa wkładamy do rękawa, razem z pozostałą marynatą.
4. Pieczemy ok. 45 minut w 220 stopniach.

wtorek, 15 stycznia 2013

Jedni ją kochają, inni nienawidzą. Jedno jest pewne - każdy zna jej smak. 
Zupa ogórkowa to kwintesencja polskiej kuchni. Prosta, pożywna i pyszna bomba witaminowa. Idealna na zimę. 
Na pewno każdy z nas ma swoją recepturę na zupę ogórkową. Zatem: wspominajmy domowe smaki, przywołujmy przepisy mam i babć, ale też kreujmy swoje własne. Wszystkie chwyty dozwolone. Zasada jest jedna - ma być to zupa z ogórków. 
 Akcja trwa od 20.01. do 20.02.2013. 

Zapraszam do wspólnego gotowania. ;)

Kod należy skopiować i wstawić na swoją stronę.
Sposób na ogórkową


Akcja - Reakcja! Liczę na was (i wasze pomysły). ;)

niedziela, 13 stycznia 2013


Gdy byłam małą dziewczynką z zaciekawieniem przeglądałam babcine notesiki z przepisami. Babcia robiła świetne ciasta, nawet na zamówienie. Same nazwy potraw kojarzyły mi się pysznie i często towarzyszyłam (czyli przeszkadzałam i męczyłam pytaniami) przy wielkim gotowaniu. Szybko założyłam własny zeszyt z przepisami. Jednym z pierwszych wpisów był właśnie budyń z marchewką. Pomimo większej wprawy w gotowaniu, często wracam do tego przepisu. Taki smak dzieciństwa. 

Budyń waniliowy z marchewką:
1 żółtko,
2 szklanki mleka,
łyżka masła,
2 łyżki mąki ziemniaczanej,
kilka kropel esencji waniliowej (albo 2 łyżeczki cukru wanilinowego),
2 małe marchewki,
łyżka cukru.

1. Marchewki obrać i zetrzeć na tarce (ja zrobiłam na grubych oczkach). Gotować w szklance wody do miękkości. Odcedzić.
2. 1,5 szklanki mleka zagotować z masłem i marchewką.
3. Pozostałe mleko utrzeć z cukrem, esencją, mąką i żółtkiem. 
4. Wlać do gotującego się mleka. Zmniejszyć ogień. Gotować ok. 2 minut, cały czas energicznie mieszając. Wylać do opłukanych zimną wodą salaterek. 




sobota, 12 stycznia 2013

Jestem nauczona, że jedzenia się nie marnuje. Zawsze można coś zamrozić, przerobić na nowe danie albo zawekować. Ale co zrobić z resztkami warzyw, które zalegają w lodówce? Ano na przykład placki.
Czasami wydaje mi się, że zamieszczam przepisy na naprawdę proste dania. Często mam wyrzuty sumienia z tego powodu. Ale gdy widzę blogi, na których widnieją przepisy w stylu: jak ugotować jajko/owsiankę/zrobić kanapkę - moje wątpliwości się rozpływają. W końcu do placów trzeba jednak się trochę przyłożyć. ;]



Placki warzywne (wyszło mi ok. 20 średniej wielkości):
100 g mrożonego szpinaku,
pół cukinii,
5-6 ziemniaków,
pół cebuli,
mała marchewka,
1 jajko,
2 czubate łyżki mąki żytniej,
sól, sporo pieprzu, czubryca,
olej.

1. Szpinak rozmrozić, odsączyć i posiekać.
2. Ziemniaki, marchew, cukinię i cebulę - obrać i zetrzeć na tarce o grubych oczach.
3. Do warzyw dodać szpinak, jajko, mąkę i przyprawy. Wymieszać dokładnie i odstawić na pół godziny do lodówki. W tym czasie warzywa zmiękną i szybciej się usmażą.
4. Wyjąć z lodówki, wymieszać masę jeszcze raz. Na rozgrzanej patelni smażyć małe placuszki na średnim ogniu.
Świetnie smakują ze śmietaną albo jogurtem naturalnym. Smacznego! ;)





Przepis dołączam do akcji:



piątek, 11 stycznia 2013

Nowy rok - nowe okazje do oszukiwania samej siebie. Postanowiłam, że rzucę cukier na zawsze. 
Ba! Łatwiej powiedzieć (postanowić), niż wykonać. Siedzę chora w domu, piję gorzką herbatę i nosi mnie z braku czekolady. Poszperałam po szafkach i wymyśliłam małe co nieco. Kawowo-owsiane trufle z cynamonem (prawie bez cukru). ;]


Owsiane pseudotrufle:
pół szklanki górskich płatków owsianych,
1 łyżka masła,
1 łyżka nalewki wiśniowej,
pół łyżeczki cynamonu,
szczypta przyprawy korzennej do ciastek,
1 łyżka kawy rozpuszczalnej,
1 łyżeczka cukru.

1. Wszystkie składniki wsypać/wlać do miski. Zagnieść.
2. Formować małe kulki albo wykorzystać foremki do lodu.
3. Odstawić do zamrażarki na 2 godziny.
Łyżka kawy to dużo, oczywiście to tylko kwestia smaku. ;)



Przepis bierze udział w akcji kawowej:

Kawa... i co dalej?

środa, 9 stycznia 2013

       Dzisiaj na stole miały gościć, uwielbiane przez mojego lubego, krokiety z grzybami. Ale chyba czas zacząć liczyć kalorie po świętach. A bułka tarta napita tłuszczem w niczym nie pomoże. Farsz nieco urozmaiciłam warzywami, a do ciasta naleśnikowego dodałam posiekaną natkę pietruszki. Zamiast panierowania w bułce tartej - lekkie opieczenie w piekarniku. Żeby moje kochanie nie marudziło, że zbyt zdrowy obiad - jego porcja została wzbogacona o żółty ser.


Składniki: 

I. Ciasto:
1 jajko,
szklanka mąki pszennej,
2 łyżki mąki kukurydzianej,
szczypta soli,
szklanka mleka,
pół pęczka natki pietruszki,
łyżka oleju.

1. Natkę drobno posiekać i połączyć z resztą składników. Z olejem włącznie.
Mąka kukurydziana doda naleśnikom elastyczności.
2. Smażyć na suchej patelni teflonowej duże placki. Powinno ich wyjść około 10 z podanej ilości składników.

II. Farsz:
200 g grzybów (u mnie mieszanka od babci: kurki, gąski, gruzdy i maślaki),
100 g mięsa mielonego,
1/3 cukinii,
czerwona cebula,
sól, oregano, pieprz,
olej,
opcjonalnie ser.

1. Cukinię i cebulę drobno posiekać. Dusić na wolnym ogniu.
2. Grzyby drobno posiekać. Dodać do warzyw.
3. Na końcu dodać mięso. Dusić jeszcze 15 minut. Doprawić. Zwiększyć ogień i smażyć przez kilka minut.
4. Gotowy farsz nakładać na placki i zawijać w dowolną formę.
5. Opiekać w 200 stopniach przez 10 minut. Można posypać serem.





Smacznego!

wtorek, 8 stycznia 2013

      Uwielbiam zimę. Taką z prawdziwego zdarzenia, zawierającą elementy bajkowe: odbijające się słońce od płatków śniegu, sanki, gorącą czekoladę i kolorowe czapki przechodniów. Suwalszczyzna nauczyła mnie przede wszystkim odporności na niskie temperatury. Uwielbiam, gdy jest w okolicach -4 /-5 stopni Celsjusza. Inaczej się oddycha, jakoś bardziej chce się żyć.
      Jednak zima to nie tylko śnieg i sanki. Ta najsroższa pora roku ma jedną, straszliwą wadę - nie rosną warzywa. A nie łudźmy się, że przetwory ze słoiczka nam się nie znudzą. A ile można żyć na jabłkach? 
Stawianie na plastikowe truskawki w styczniu to gruba przesada, ale już na cytrusy czemu nie?
Do tego mix sałat, pieczony kurczak i mój autorski dip. I już mogę się oszukiwać, że jem coś zdrowego w środku zimy. ;)


Dip:
3 łyżki jogurtu naturalnego,
1 łyżeczka musztardy francuskiej,
pół łyżeczki nasion kolendry,
kilka ziarenek kolorowego pieprzu,
szczypta suszonego tymianku,
szczypta soli.

1. Kolendrę, tymianek i pieprz utrzeć w moździerzu. 
2. Do miseczki wlać jogurt. Dodać musztardę i przyprawy.
3. Wymieszać i schłodzić.
Połączenie może wydawać się dziwne, ale należy pamiętać że musztarda francuska jest dosyć łagodna. 


Sałatka:
150 g różnych sałat
(u mnie: endywia escarola, endywia frisee, cykoria radicchio i rukola),
pół małego camemberta,
100 g pieczonego kurczaka (u mnie udko),
pół różowego grejpfruta.

1. Sałatę umyć, osuszyć i podrzeć na kawałki.
2. Ser, kurczaka i grefpfruta oczyścić. Również pokroić na kawałki.
3. Układać warstwami lub wszystko wymieszać. Według uznania.
4. Polać dipem.


Mojej sałatce towarzyszyły frytki z selera. ;)